Idzie zima zła, rekruterze!

 

https://stocksnap.io/photo/ice-nature-UZGIRNFHQU



Pierwsza linia frontu. Nie ratujemy ludzkiego życia, ale często nadajemy mu nowy sens. To od nas większość kandydatów rozpoczyna znajomość z firmą, to nasza twarz i głos bywa wizytówką firmy. W czasach niedawnej hossy zespoły rekrutacyjne się rozrastały tak, aby solidna gwardia rekruterska była w stanie walczyć z narastającą konkurencją. Nie inaczej było i z moim zespołem...Ostatnie miesiące przyniosły pierwsze tchnienia zimy #techwinter, zamrożenia rekrutacji, wstrzymane inwestycje, widocznie mniejsze rundy finansowania startupów. Wisząca w powietrzu recesja nie bierze jeńców, a jej łupem padają rekrutacyjne flanki. Nadchodzi ciężka zima rekruterze i warto się na nią przygotować. 


Teoria nieskończoności


Moją pierwszą poważną pracę rekruterską rozpoczęłam na parę miesięcy przed obroną pracy magisterskiej. Kiedy na dobre żegnałam się uczelnią, biegając od dziekanatu do dziekanatu (kto wie ten wie, że raczej nie należy to do przyjemności), odwiedziłam także pana Romana, dobrego ducha naszego wydziału. Pan Roman z zainteresowaniem zapytał o moje plany po obronie magisterki, kiedy opowiedziałam mu czym się zajmuję zawodowo (red. rekrutowanie programistów), nie mógł się nadziwić. Ale jak to? To nie wystarczy, że sami zainteresowani wyślą CV? 


A co ja będę robić jak już zatrudnię tych wszystkich programistów?


Przez lata, kiedy anulowano projekt do którego zatrudniałam, kiedy klient wycofywał się z inwestycji, kiedy znowuż pojawiał się "hiring freeze" zastanawiałam się czy to już ten moment. Prozaiczne pytanie pana Romana, wieloletniego pracownika konserwatywnego wydziału psychologii, rozbrzmiewało mi gdzieś w głowie. Ale przecież rynek ciągle potrzebuje specjalistów z branży technologii, rynek nie znosi próżni? Ale rynek jest też cykliczny. 


Efekt motyla


Ostatnie tygodnie (masowe zwolnienia zespołów rekrutacyjnych w globalnych firmach technologicznych takich jak Twitter, Meta, Swipe, czy Spotify, a lista tylko się wydłuża) uzmysłowiły mi, coś co wydawało się, że nigdy nie nastąpi. Euforia związana z pracą w branży technologicznej powoli zamienia się w lęk co czeka nas w kolejnych miesiącach i latach. Dokładnie ten sam schemat działania pojawił przy okazji kryzysu dot-com bubble. W 2008 byłam w połowie studiów i pamiętam jedynie, że perspektywy zawodowe ówczesnych absolwentów nie wyglądały nazbyt optymistycznie. Wierzę jednak (naiwnie), że tsunami cięć zespołów rekruterskich w USA i na zachodzie uchroni podobnych im w Europie centralnej i wschodniej.


Bo zwolnienia to ruch krótkowzroczny. Zwolnienia to zmarnowanie potencjału ludzi na których zatrudnienie wydano setki tysięcy dolarów, bo za jakiś czas (rok? Dwa lata?) machina poszukiwań ruszy znowu. Chociaż ja widzę częściej szklankę do połowy pustą niż pełną, wiem, że dramatyczne wydarzenia często zmuszają do odważnych decyzji w życiu zawodowym, których w innych okolicznościach nigdy byśmy nie podjęli. Dlatego staram się postrzegać ostatnie brutalne zmiany jako szansę na nowe.

Rady na trudne czasy


  • Zadbaj o balans pomiędzy życiem prywatnym. Praca nie jest najważniejsza, zwolnienia dotykają tak samo hiper, jak i low performerów 

  • Zatroszcz się o poduszkę finansową na gorsze czasy

  • Zbuduj kompetencje, które łatwo przetransferować do innych dziedzin niż rekrutacja 

  • Inwestuj w siatkę znajomości w świecie offline jak i online

  • Przy szukaniu nowej pracy trzymaj się mocno twoich wartości (tutaj pisałam o radach w poszukiwaniu pracy)

  • Przygotuj plan B 



Komentarze