Rekruterka na macierzyńskim w UK - powrót do pracy

Kilka tygodni temu wróciłam do pracy zawodowej po niemal rocznym urlopie macierzyńskim. Jak dotąd przyszło mi się zmierzyć z różnymi rolami, ale to właśnie rola matki okazała się najtrudniejszym wyzwaniem w moim życiu. Praca w rekrutacji bywa nieprzewidywalna, ale dopiero opieka nad młodym człowiekiem to prawdziwa jazda bez trzymanki. Dziś o moich przemyśleniach o macierzyństwie i powrocie do pracy. Bez lukru.



Macierzyński rozpoczęłam z marszu. W piątek, jeszcze w biurze, rozmawiałam z moimi kandydatami, w poniedziałek zaś miałam już na rękach moją małą córkę. W tydzień po pojawieniu się na świecie małej, upojona koktajlem hormonów krzyczałam, że ja już! teraz! chcę wrócić do mojej normalnej pracy. Zanim poczułam się pewniej w nowej roli miesięcy minęło kilka dobrych miesięcy. Nie czekał na mnie żaden on-boarding, a moja nowa, wiecznie głodna szefowa uprawiała dziki mikro-management. Zamiast okresu próbnego trzy miesiące bez snu. A w międzyczasie się okazało, że w tej nowej robocie nie ma okresu wypowiedzenia...

Macierzyński w UK


Jeśli pracujesz zawodowo państwo oferuje możliwość spędzenia na macierzyńskim niemal 9 miesięcy. Wysokość zasiłku nie zachęca jednak do zakopania się w pieluchach. Bo czy jesteś w stanie się utrzymać za 135  funtów tygodniowo żyjąc w jednym z najdroższych miast świata? 

Pracodawca w ramach swoich benefitów może zaoferować pełnopłatny urlop macierzyński o dowolnej długości. I tak było w moim przypadku. 

Chociaż polskie standardy urlopu macierzyńskiego/rodzicielskiego są dalekie od możliwości oferowanych szwedzkim rodzicom, to i tak gdy wspominam o tym jak to wygląda w Polsce koleżanki ze zdumienia przecierają oczy.


Sporo młodych mam wraca do pracy dość szybko, ale na część etatu. W teorii istnieje możliwość powrotu na część etatu i w mojej pracy, ale w praktyce pracy rekrutera, to się po prostu nie opłaca. Robota do wykonania pozostaje ta sama, kandydaci sami się nie zatrudnią, a czasu mamy stanowczo mniej. Koniec końców pracę i tak zabierałabym do domu.

Emocje


Jak urodziła się A. usłyszałam, że taki niemowlak to tylko je i śpi. Rzeczywistość okazała się zgoła inna. Nic dziwnego, że najpierw musiałam przejść przez żałobę po dawnym życiu i dopiero wtedy byłam w stanie się zmierzyć z wymaganiami nowej roli. 

Powrót do pracy to jednocześnie wyjście ze swojej nowej, choć trudnej strefy komfortu do obcej dynamiki, którą tak dobrze kiedyś znałaś. I znowu gotujące się w tobie emocje. Bo jak powierzyć opiekę, niemal bezgranicznie zaufać komuś kto zajmie się dzieckiem pod twoją nieobecność? Jak dotąd nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie.

Dopiero ostatnio przez głowę przebiegła mi myśl, że może fajnie byłoby zostać z dzieckiem w domu dłużej, zamiast spędzać godziny na LinkedIn, zrobić coś mającego jakiś większy sens i wychować własne dziecko na dobrego człowieka. Tydzień ząbkowania mnie trochę otrzeźwił.

Tryb-matka-zdalna



Mamy to szczęście, że praca rekrutera może być wykonywana dosłownie z każdego miejsca na ziemi, o ile dociera tam internet. Powoli testuję rozwiązania z częściową pracą zdalną. Nie jest ona oczywiście remedium na wszelkie bolączki pracującego rodzica, ale nie wiem jak ogarnęłabym nową dynamikę pracując tylko z biura. Nieocenione są babcie i dziękuję losowi, że dane jest mi, choćby chwilowo korzystać z dobrodziejstwa skarbu doświadczeń pokoleń. 

Mam również nadzieję, że coraz więcej pracodawców zacznie traktować rekruterów jak całkiem dorosłych i praca zdalna w tym zawodzie będzie normą, a nie wyjątkiem.


Wizyta w pracy. Dziecię z ojcem vel. księciem Harrym

Co jest naprawdę ważne?


Dopiero z perspektywy pracującej mamy zaczynam rozumieć czym tak naprawdę jest work- life balance, ale przede mną jeszcze długa droga... To nie czas na jogę czy wyjście do kina po pracy, ale możliwość kierowania swoim czasem tak, że zdążysz pobawić się z dzieckiem przed wieczorną kąpielą czy pójść z nim do lekarza. Z tej perspektywy integracja z zespołem przy piwie wydaje się absurdalnym marnotrawstwem czasu. Ale może i to się kiedyś zmieni. Chwilowo stosuję metodę skupiania się tylko na tym co jest NAPRAWDĘ ważne.


Jednocześnie dziękuję za doping i dopytywanie się o e-booka. Czas nie jest moim sprzymierzeńcem, nie stawiam sobie też twardych deadlinów, ale mam nadzieję, że e-book będzie gotowy przed wakacjami. 

Jeśli jeszcze nie wiesz o czym mówię sprawdź zakładkę Produktywny Rekruter i zapisz się na mój newsletter - w prezencie otrzymasz fragment książki! O tym jak pracować nad zwiększeniem produktywności w pracy rekrutera piszę w moim e-booku “Produktywny rekruter”

Komentarze