Jak pianki Marshmallow mają się do rekrutacji?

Chyba każdy rekruter pamięta pierwszą przyjętą ofertę. Ja mój “pierwszy” rekrutacyjny raz pamiętam bardzo dobrze. Nasza pamięć ma dziwną skłonność do lepszego zapamiętywania wydarzeń nacechowanych negatywnymi lub mocno pozytywnymi emocjami, dlatego chociaż minęło niemal 10 lat ja przed oczami wciąż mam list intencyjny wystawiony dla tego kandydata.

Na mój pierwszy sukces rekrutacyjny, czyli zatrudnienie pierwszego kandydata pracowałam pełne trzy miesiące. Metodą prób i błędów poznawałam czym jest sourcing, prowadziłam rozmowy z kandydatami, uczyłam się wiedzy o projektach naszego klienta. Miałam już kilku kandydatów na ostatnim etapie, jeden kandydat właściwie czekał na szczegóły oferty, kiedy mój klient ogłosił, że zamraża swoje projekty. Na czas bliżej nieokreślony. Ot, pokłosie pamiętnego kryzysu branży finansowej z 2008 roku. Nie minął miesiąc mojej rekrutacyjnej kariery, a ja czułam w kościach, że chyba sama powinnam zacząć szukać sobie nowej pracy. 

Moja frustracja rosła, a czas okresu próbnego niebezpiecznie się kurczył. Z trudem radziłam sobie z kotłującymi się we mnie emocjami. Resztkami sił pracowałam nad ostatnim otwartym projektem rekrutacyjnym. Każdego dnia walczyłam z sobą, aby jednak wstać i ruszyć do pracy, w której jak myślałam, nie czeka mnie już nic pozytywnego. Kiedy zobaczyłam CV pana K. nie miałam większych nadziei. Z drżeniem ręki kreśliłam maila do klienta z opisem doświadczenia młodego programisty, zdecydowanie za mało doświadczonego jak na jego oczekiwania. I wtedy...


***

Jak Klient zaaregował na mojego maila? Czy udało mi się zakończyć okres próbny z sukcesem? Zakończenie tej historii znajdziecie w ebooku "Produktywny rekruter", który ukaże się wkrótce. Więcej o ebooku będę pisać na Facebookowej stronie bloga. A teraz wróćmy do tytułowej historii o piankach.





***
A jak do tej historii o rekrutacyjnej sinusoidzie emocji mają się uwielbiane przez dzieci pianki Marshmallow?




W rekrutacji wyniki rzadko przychodzą od razu. Rezultaty są owocem kilku miesięcy pracy, i nie zawsze ilość pracy przechodzi w jakość wyników. Nic dziwnego, że bardzo łatwo o frustrację. Zmęczenie i gorycz braku sukcesu nie działają pozytywnie na produktywność.

Szczególnie na początku pracy w rekrutacji potrzebna jest końska dawka determinacji.

Ja na początku mojej pracy (a właściwie, za każdym razem jak zaczynam pracę w nowej firmie) usilnie walczę sama z sobą. Za każdym razem zadaję sobie pytanie, jak pomimo początkowych trudności odczuwać motywację? Jak pracować myśląc o nagrodzie, która przyjdzie, ale w sumie nie wiadomo jeszcze kiedy? Niekiedy muszę odpychać od siebie bardzo fatalistyczne myśli (a co jeśli ja się do tego wogóle nie nadaję?).

Wracając do tych słynnych pianek. W warunkach eksperymentalnych kilkulatkom proponowano możliwość zjedzenia pianki Marshmallow od razu, lub po odczekaniu kilkunastu minut opcję otrzymania dwóch sztuk. Badacze zostawiali przedszkolaka sam na sam ze słodką pokusą na stoliku. Dzieci uciekały się do różnych sposobów, aby walczyć z wolą jak najszybszego pochłonięcia pianki. W internecie znajdziecie zapis filmowy z jednej z replikacji eksperymentu. 



Ciekawe jak z testem pianek poradziłaby sobie grupa rekruterów? 

Jak się okazało po latach, ci, którzy potrafili się oprzeć pokusie zjedzenia słodyczy jako przedszkolaki, przez lata przejawiali wysoki poziom samokontroli i odraczania gratyfikacji. Lepiej funkcjonowali społecznie i osiągali lepsze wyniki w edukacji szkolnej. Odpowiedzialne za to okazały się aktywność płatów czołowych (integracja procesów motywacyjnych i kontrolnych) i przedczołowych (skuteczne rozwiązywanie problemów, twórcze myślenie, kontrolowanie zachowań impulsywnych). 

Naukowcy wskazują również, że nad silną wolą można pracować. Klucz znajduje się w korze przedczołowej, która chłodzi impulsywne aktywności poprzez zmianę oceny poznawczej.

Choć nie znalazłam takich wyników badań, ale na podstawie wiedzy anegdotycznej i doświadczenia, wnioskuję, że umiejętność odraczania gratyfikacji jest silnym wskaźnikiem sukcesu w zawodzie rekrutera. 

Zatem jak utrzymać motywację i produktywność pomimo braku natychmiastowych wyników?


  • Wizualizuj to co chcesz osiągnąć. Spisz swoje cele na papierze. Wiedząc na co i po co pracujesz, łatwiej będzie ci zacisnąć zęby w trudnych czasach

  • Postaw na metodę małych kroków. Zdefiniuj co dla ciebie jest takim małym sukcesem. Na przykład: każda rozmowa z dobrym kandydatem przybliża cię do twojego ostatecznego celu - zatrudnienia właściwego kandydata.

  • Zastosuj jak najbardziej analityczny sposób rozliczania twojej pracy. Prowadź statystyki i analizuj, co może być przyczyną mniejszych sukcesów. Wprowadzaj zmiany do sposobu pracy i obserwuj dane. Operowanie na danych doda ci poczucia kontroli i sprawczości nad twoją pracą.

A jeśli po tym artykule, mimo wszytsko skusisz się na coś słodkiego, to smacznego! :)

I przy okazji zapraszam po więcej w ebooku "Produktywny rekruter"!


Źródła:

Walter Mischel, "Test Marshmallow. O pożytkach płynących z samokontroli", 2014, Wydawnictwo: Smak Słowa


Komentarze