(Nie)Kompetentny rekruter?

Planujesz kupno nowego wozu. Uroczy sprzedawca samochodów jednym tchem wymienia parametry wozu, z pasją opisuje wszelkie jego zalety, a ty oczami wyobraźni już siadasz za jego kółkiem i mkniesz szeroką autostradą. Ale mija chwila i pojawia się pierwsza rysa w procesie kupna-sprzedaży.

Twój rozmówca, wydawało się, bądź co bądź, kompetentny gość nie ma pojęcia gdzie gaz, gdzie sprzęgło i czy kierownica jest z prawej czy z lewej strony. A na domiar złego wnikliwie przepytuje ciebie, zwykłego kierowcę, a nie zawodowego mechanika, ze szczegółów budowy silnika wymarzonego auta.


Ręka do góry kto nie zna takiego sprzedawcy-rekrutera? Skrajnie niekompetentni, nie mający pojęcia o technologii, niemerytoryczni. To tylko kilka epitetów, tych łagodniejszych, określających technicznych rekruterów zasłyszanych od programistów.

Pomijam grzech ciężki rekruterów, godny najdalszych kręgów piekła Dantego, czyli notoryczne zapominanie o zadzwonieniu do kandydata pomimo wcześniejszego umówienia się na rozmowę. Ale to co boli naszych kandydatów najbardziej to brak rzetelnej informacji na temat projektów na które aplikuje.

Wiedza ekspercka - pięta achillesowa rekruterów

Jako rekruterzy w branży IT inwestujemy ocean energii w zdobycie uwagi kandydata. Ta ekscytacja i poczucie dobrze zrobionej roboty, kiedy wiesz, że wśród setek wiadomości od innych rekruterów, kandydat wybrał właśnie ciebie!

Brutalne zderzenie z rzeczywistością następuje podczas pierwszej rozmowy z kandydatem. Rekruter plącze się w zeznaniach, i kandydat przeklina moment, w którym zdecydował się podzielić swoim numerem telefonu. Nad znajomością słownictwa, terminologii można popracować. Mniej wpływu mamy na to ile informacji otrzymujemy od hiring managera i klienta.

Co zrobić żeby żadna ze stron nie miała poczucia zmarnowanego czasu? Czy naprawdę jest aż tak źle ze stanem wiedzy zatrudniających na stanowiska techniczne?

Brak elitarności zawodu?

Próg wejścia do branży rekrutacyjnej jest niezwykle niski. Wymagania na wstępie są niewielkie, a kwalifikacje, a właściwie umiejętność nauki bycia efektywnym rekruterem weryfikowana jest w ciągu pierwszych kilku miesięcy pracy. Pokuszę się na szacunek, że nawet do 40% adeptów sztuki rekrutacji wypada z branży w ciągu pierwszego roku pracy.

Rynek rekrutacyjny wciąż potrzebuje nowego narybku, zatem młodzi rekruterzy nieustannie trenują na żywym kandydacie czyli coraz mniej wyrozumiałym, a coraz bardziej sfrustrowanym programiście.

I znowu nasuwają się porównania motoryzacyjne. Z początkami rekrutacji jest nieco podobnie jak z nauką jazdy samochodem. Każdy kiedyś musiał jeździć L-ką i testować swoje umiejętności w starciu z dynamiką ruchu ulicznego, a nie tylko makietą skrzyżowania. A część z kursantów niestety (stety?) nigdy nie zda egzaminu na prawo jazdy.

Nikt nie jest alfą i omegą

Kiedy życie mnie rzuciło do rekrutacji IT, postanowiłam podjąć wyzwanie. Pierwszym zaskoczeniem było to, że mój pracodawca nie oferował żadnego przeszkolenia dla technicznych rekruterów. I tak o to w moim zespole każdy sobie rzepkę skrobał, z trochę lepszym lub gorszym rezultatem.

Rozpoczęłam moją drogę od przyswojenia suchych faktów ze zwykłej wikipedii. Ale najlepszym źródłem wiedzy okazali się programiści do których zespołów zatrudnialiśmy. Wiele pytań i wątpliwości nachodziło dopiero wtedy, gdy maszyna rekrutacyjna ruszyła, a mnie udało mi się porozmawiać już z kilkoma kandydatami. Nauczyłam się wtedy, że lepiej przyznać się do nieznajomości pewnych aspektu projektu czy technologii, niż brnąć w zaparte i szyć na poczekaniu.

Mniej znaczy więcej

Tak jak nikt (no, prawie nikt!) nie będzie ekspertem zarówno w Javie, Ruby i C#, tak i aptekarska znajomość 30 projektów (bo i tyle równoległych procesów nieraz przychodzi prowadzić) rekrutacyjnych, których wymagania zmieniają się częściej niż ekipa rządzących we włoskim parlamencie, jest wyzwaniem nie tyle ambitnym, co praktycznie niewykonalnym. Pozostaje apelować do rozsądniejszego podzialu pracy w zespołach rekrutacyjnych. Mniej zazwyczaj znaczy więcej i lepiej.

Wspólny mianownik

Technologie w branży zmieniają się z prędkością świetlną. Wspólnym mianownikiem dobrego rekrutera i programisty winna być ciekawość i ciągły rozwój. To czego uczyłam od 2011 roku w dużej części zdążyło się zdezaktualizować, dlatego w miarę możliwości staram się odświeżać moją wiedzę na bieżąco. O tym jak pielęgnuję i zdobywam wiedzę techniczną opowiem w następnym artykule: “Z poradnika przetrwania dla tech rekrutera” .

Komentarze