Cyfrowy ślad w internecie - jak wykorzystać go w sourcingu kandydatów?

Co wspólnego mają baśnie braci Grimm z sourcingiem?


Chciałabym wierzyć, że w tak jak ich baśniach, tak w rekrutacji i internecie dobro i uczciwość zawsze zwycięża. Dziś o cyfrowym śladzie w internecie - jak wykorzystać go w sourcingu kandydatów?




Zapewne większość z nas dobrze pamięta z czasów dzieciństwa baśń o Jasiu i Małgosi. W wielkim skrócie, rodzeństwo celowo porzucone w lesie wpadło na pomysł, aby pozostawiać za sobą ślady najpierw rzucając kamyczki, potem krusząc kawałki chleba. Gdyby nie chatka z piernika i zamieszkująca tam zła czarownica, posługując się tymi wskazówkami teoretycznie mogli wrócić do domu. 


Ze świata baśni przenosimy do tego wirtualnego. Każdy z nas zostawia takie okruszki “digital footprint” w internecie. Od publicznych postów na Facebooku, po dawno zapomnianą listę nagrodzonych w szkolnym konkursie piosenki gdzieś jeszcze w gimnazjum.  Większość tych śladów zostawiamy intencjonalnie.


Owe cyfrowe okruszki połączone ze zrozumieniem psychologii zachowania użytkowników w internecie stanowią kopalnię pomysłów na alternatywny sposób dotarcia do kandydata lub kandydatki.

Zdjęcie profilowe w reverse image search


Z moich obserwacji wynika, że użytkownicy internetu często posługują się tym samym zdjęciem profilowym na wielu portalach społecznościowych. Znaleźliście doskonałego kandydata na GitHub lub MeetUp, ale w żaden sposób nie jesteś w stanie zidentyfikować personaliów? 


Z pomocą przychodzi nam funkcja przeglądarki Chrome reverse image search (patrz screen poniżej). Istnieje spora szansa, że ten sam użytkownik istnieje na innym portalu społecznościowym gdzie posługuje się tym samym zdjęciem, ale przy okazji posługuje się już swoim imieniem i nazwiskiem.



Przyzwyczajenie drugą naturą internauty


Moim kolejnym spostrzeżeniem, czysto anegdotycznym, ale popartym dekadą pracy w sourcingu, jest to że internauci mają tendencję do regularnego stosowania swojego pseudonimu jako internetowy nick lub login na wielu wirtualnych portalach i serwisach. Nick, szczególnie w świecie programistycznym, wiąże się z silną identyfikacją z użytkownikiem. Często też takim nickiem staje się zbitka imienia i nazwiska. Znajomość tego zjawiska nieraz pomogła odnaleźć skuteczny kontakt do kandydata.


Przykład:


Podzielę się przykładem wykorzystania tej strategii sourcingowej w akcji. Poszukiwałam kontaktu do kandydata programisty, który posiadał profil LinkedIN, ale miał wyłączone wszelkie opcje kontaktu. Nie posiadał także zdjęcia profilowego. Okazało się, że handle używany przez kandydata na Twitterze, był także wykorzystywany na GitHubie, z którego byłam już w stanie wyłuskać email adres. 


O wyłuskiwaniu danych z URL pisze obszernie w swojej książce Jan Tegze. Tutaj opisywałam moje doświadczenie z "Full Stack Recruiter".


Stwórz opowieść z okruszków wiedzy o kandydacie


Kandydaci podpinają do swoich profili społecznościowych swoje strony domowe, blogi czy nawet instagram. Podzielenie się takim linkiem publicznie jest sygnałem, że sam kandydat sam wychodzi nam przeciw i dzieli się tym co jest dla niego ważne. Treści znajdujące się na takiej internetowej wizytówce mogą nam zdradzić więcej o zawodowych i prywatnych zainteresowaniach osoby, i tym samym dopełnić, obdarty z osobowości profil z LinkedIn.


Z takich okruszków znalezionych w internecie (oczywiście dobranych z rozwagą)  można stworzyć narrację, wobec której kandydat nie tylko nie przejdzie obojętnie, a co więcej, poczuje, że zależy nam poznaniu jego osobistej historii. Czasem od wiadomości angażującej bardziej niż seriale Netflixa dzieli nas jedno kliknięcie!


Przykład:


Poniżej przykład odpowiedzi kandydata na jeden z moich maili. Przejrzałam jego prywatnego bloga i nawiązałam w dość osobisty sposób do jednego z postów. Nadal nie mogę uwierzyć, że żaden inny rekruter nie wykorzystał informacji z bloga w zbudowaniu komunikacji z owym kandydatem.




A co o Tobie, Rekruterze, mówi wujek Google? 


Marka rekrutera rozpoczyna się od wyników wyszukiwania jego nazwiska w internecie. Nie czarujmy się, tak jak i my przeszukujemy odmęty internetu w celu pozyskania dodatkowych informacji, tak samo prześwietlają nas kandydaci. Dlatego tak ważne jest zatroszczenie się o nasze ślady działania w internecie. Jeśli po przejrzeniu linków dotyczących twojej osoby w Google, któryś z nich ci nie odpowiada, możesz poprosić o usunięcie go z wyników wyszukiwania.


Nie pozwól, aby pozostawiane przez ciebie cyfrowe ślady wymknęły się spod kontroli. Internet nie zapomina i bywa okrutniejszy niż baśnie braci Grimm.

Komentarze